Tak, tak... tradycyjnie już, w dniu rajdu, pogoda płata nam figle... Ale z drugiej strony, wszak powęrowaliśmy, by pożegnać zimę, więc jej ostatnie podrygi nie powinny nas dziwić, ani przerażać. Niestety, część ekipy chyba przestraszyła się deszczu...
A oto krótka relacja:
Na zbiórce, na Placu Krakowskim, pojawiły się tylko najdzielniejsze, zaprawione w bojach Powsinogi.
Po przyjeździe na miejsce, czyli do Łabęd, rajdowicze (razem około 50 osób) po deszczowej sesji zdjęciowej wyruszyli na trasę.
Nasza, nie ilościowa, lecz jakościowa "Drużyna A" 😉
Opiekunowie poszczególnych grup...
Błotko pięknie przyklejało się do butów, parasole nieco przeszkadzały, ale co tam! Wędrujemy...
Po dotarciu do punktu wyznaczonego przez Pana Przewodnika nastąpiła ocena MARZANN z poszczególnych szkół oraz uroczyste ich spalenie. Ciekawe, że gdy nasze kukły smażyły się w ogniu, nieoczekiwanie wyszło słoneczko- PRZYPADEK???
Autorem naszej EKOLOGICZNEJ MARZANNY był FILIP SOBOLEWSKI. Marzanna się spodobała i dzięki Filipowi uzyskaliśmy dyplom za pierwsze miejsce. Należy tutaj dodać, że pierwszych miejsc było więcej, gdyż wszystkie kukły były ciekawe, ale nasza była JEDYNA W SWOIM RODZAJU 😃😄
Po wykonaniu zadania wyruszyliśmy w drogę powrotną, gdyż, jak wyjaśnił Pan Przewodnik: "Szkoda naszego czasu" 😉😉😉
Podsumowując:
Okazuje się, że rajd w deszczu nie jest taki straszny, jak go malują i nawet po bardzo pesymistycznych prognozach pogoda czasami robi miłe niespodzianki.
Kolejna sprawa: prawdziwy turysta drobnych przeciwności losu się nie boi.
Ala, Klaudia i Filip zdali dzisiaj egzamin z turystyki na piątkę.
A reszta? Odpowiedzcie sobie sami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz